11/28/2015 8

,,Live in water" Rozdział 20 ~Jordan nam nie straszna~




Jordan nie wracała na noc do domu. Rodzice bardzo się o nią martwią, uspokajam ich, że jest u koleżanki albo pojechała na obóz. Niedługo skończą mi się wymówki! Co wtedy zrobią rodzice?
Teraz właśnie wracam z Kaylą i Brittany do domu, nocują u mnie.
- Mamo, już jestem! - krzyczałam - Mamo!
Weszłyśmy po schodach na górę i prosto do mojego pokoju.
- Gdzie twoi rodzice? - zapytała Kayla



- Nie wiem, albo już śpią, albo są na zakupach. - stwierdziłam
- Molly, twoi rodzice kładą się spać o 18? - Brittany wskazała na zegarek.
- Są na zakupach, na pewno. - uśmiechnęłam się
- I zostawili otwarty dom? - a no tak, nie pomyślałam o tym.
- Naprawdę mi coś tutaj nie gra, - przestraszyłam się
Wyszłam szybko z pokoju. Gdzie są moi rodzice?
- Pewnie są w salonie, a mnie nie słyszeli. - moja kolejna teoria
Jednak w salonie ich też nie było, zaczęłam się martwić coraz bardziej!
Obchodziłyśmy cały dom, w końcu znalazłyśmy karteczkę w sypialni moich rodziców.
- Przeczytam. - powiedziałam

Nasi rodzice są w dobrych rękach, moich rękach. J
- Jordan.. - szepnęłam - To już koniec. Co ona może zrobić rodzicom?
Moje przyjaciółki stały jal wryte. Wiedziały, że stanie się coś złego. Nie chciały mnie martwić.
- Wiem! Już mam! - ucieszyła się Brittany
- Mów! - podniosłam się na duchu
- Jordan to twoja siostra, więc możesz się z nią skontaktować telepatycznie. Dowiemy się gdzie jest!
- Nie rozumiem. - powiedziałam
- Później ci wytłumaczę. - Westchnęła
- Robi się późno. Molly, idziemy spać, jak jutro wstaniemy będziemy działać. - co? nie mogę tyle czekać!
- A moi rodzice? Jak Jordan coś im zrobi? - panikowałam
- Molly, spokojnie. - uspokajał mnie Kayla
- Jak spokojnie, jak spokojnie?! Twoi rodzice nie zostali porwani! - krzyczałam, nagle pożałowałam swoich słów. Kayla zrobiła się bardzo smutna. - Kayla, przepraszam jeśli cię uraziłam.
- Ja nie mam rodziców... - szepnęła
- Jak to? - zapytałam
- Chodźmy spać. - westchnęła

W nocy nie mogłam zasnąć. Budziły mnie różne sny, w których moi rodzice uciekają przed jakimś potworem, a ja nie mogę im pomóc. Nagle w głowie dostrzegłam dziwny obraz. Jakaś scena działa się w mojej głowie. Moi rodzice są przywiązani do jakiejś rury. Jordan obserwuje uważnie każdy ich krok, patrzy na nich z pogardą i nienawiścią. Czego ona od nich chce? Czego oczekuje.
W jej oczach nagle pojawiły się malutkie czerwone światełka. Świeciły z taką złością, że postanowiłam na chwilę przymknąć oczy. Po chwili otworzyłam oczy, obraz powoli się oddalał, aż nagle ujrzałam wielką fabrykę, w której niegdyś robiono różne naczynia. Tak opowiadała mi moja mama, a najlepsze jest to, że wiem gdzie to jest!
Jak najszybciej wstałam z łóżka, mam nadzieję, że dziewczyny śpią.
Oczywiście nie mogłam, iść sama, bo ktoś się o mnie troszczył. To w sumie miłe, ale to moi rodzice. Nie chce narażać moich przyjaciółek. Już dość się dla mnie poświęciły. To w końcu ja pozowliłam Jordan się do nas zbliżyć.
-Hej, chwila koleżanko. Gdzie Ty się wybierasz? - Odparła zatroskana Kayla. Nie przecierała oczu. Wyglądało na to, że nie spała.
-Ja, no eeee do lodówki coś zjeść - zabrzmiało to bardziej nie szczerze niż chciałam. Kayla i Brittany popatrzały na siebie. Po czym obie wstały.
-Dobra, słuchaj, wiemy, że nas okłamujesz. My syreny potrafimy czytać myśli najbliższych. Słyszałyśmy co Jordan do Ciebie mówi. Idziemy z Tobą
-Nie! Nie możecie! Ona jest przekonana, że ja nic nie zdziałam i dlatego połączyła się ze mną a nie z Wami.
-No właśnie - odparła Brittany uśmiechając się - masz za słabą wole by się jej przeciwstawić. Po za tym Kayla wie, jak to jest nie mieć rodziców. I to ona po części mnie namówiła.
-No dobra, chodźmy - zgodziłam się.
-Musimy to zrobić! Już może nie być więcej okazji by zabrać jej muszelke... - Powiedziała podekscytowana Brittany. Lubiła akcje. Ja to przemilczałam. Cała nasza trójka opuściła mój dom.

***

   Całą drogę biegłyśmy, na szczęście w mieście były ogromne lampy, które aż raziły w oczy.
- Czekajcie, za chwilę padnę. - jęczała Kayla
- Kayla, nie traćmy czasu! Moim rodzicom może się dziać teraz coś naprawdę złego. A ja nie chcę ich stracić. - no nie, znowu te łzy. Kiedyś nie byłam taka krucha.
- Molly, biegnijmy dalej. - Brittany poklepała mnie po ramieniu i po chwili wyprzedziła.
   Od fabryki dzieliło nas zaledwie kilka metrów. Była dość duża, wyglądała jakby jeszcze w niej pracowano. Weszłyśmy przez wielkie czerwone drzwi. Uff, Otwarte.
Naglę zobaczyłyśmy moich rodziców! Całe szczęście! Są cali i zdrowi! Kamień z ogona. Podbiegłam najszybciej jak mogłam. Dziewczyny tuż za mną. Chwila...
-Mamo! Tato! Słyszycie mnie?! - Krzyczałam tak głośno, że echo rozniosło się po całej fabryce. Spojrzałam na Brittany i Kayle, które sprawdzały, czy nie ma tu Jordan. - dziewczyny chodźcie tu! - wykrzyknęłam bardziej przez łzy.
-Co się dzieje? - spytała zatroskana Kayla. Ja pokazałam na moich rodziców - byli nieobecni.
-To zaklęcie. Jutro wrócą do siebie - odparła spokojnie Brittany. Kolejny kamień z ogona.

- Oo, kogo my tu mamy. - ten straszny głos zadzwonił mi w uszach. - Kochane dziecko ratuje rodziców. Słodkie. - zrobiła przerwę - Lecz wszystko co słodkie jest głupie i obrzydliwe. I nie dla mnie i na moje nerwy.
- Uwolnij moich rodziców. - syknęłam
- Mapa. - wysunęła rękę do nas.
- Nigdy! - wrzasnęłam, lecz nagle Brittany dała jej mapę. - Coś ty zrobiła! - krzyknęłam na nią
- My już idziemy. - Kayla spojrzała na nią podejrzanie.
- A wy dokąd? - Jordan użyła swojej mocy i rzuciła nami.
- Co? Przecież już masz mapę, czego chcesz? - Brittany była bardzo wkurzona
- Nie róbcie ze mnie głupka. Jest fałszywa. - spaliła ją za jednym dotknięciem - Dawajcie mapę, albo wyciągnę ją siłą.
- Raz! - krzyknęła Kayla, a ja już wiedziałam o co jej chodziło. - Dwa! Trzy!
Użyłyśmy swojej mocy przeciwko niej. Jest silniejsza niż podejrzewałyśmy. Wstała.
 W tej fabryce, nic ciekawego nas już nie czeka! Jordan na pewno nie ma ze sobą muszelki. Ale za to ma przy sobie ogromną meduzę, która pojawiła się znikąd!
-To moja kolejna niespodzianka.. - zaśmiała się mrocznie.
-To meduza Wajacku' y. Pradawna śmiertelna meduza, pochodzenia Rosyjskiego. Po raz pierwszy zauważono ją  na wybrzeżu na Florydzie, gdzie ludzie spokojnie odpoczywali. Ludzie z lądu zanotowali to w....
-Kayla!!! Nie czas na lekcje historii! Uciekajmy! - Wykrzyknęła Brittany.

Wzięłam rodziców za ręcę i jak najszybciej wybiegłam z fabryki. Tuż za mną biegła Brittany. Kiedy już przekroczyłam drzwi fabryki na zewnątrz, odetchnęłam z ulgą. Brittany też się udało... Chwila chwila, gdzie jest Kayla?

Naglę zauważyłyśmy ją. Biegła ile sił w nogach, ale meduza chwyciła ją za kończynę i przewróciła ją!
-Kayla!!! - Wykrzyknęłyśmy biegnąć w jej kierunku.
-Puszczaj mnie potworze! - gramoliła się Kayla.
-Jest jeden sposób by zniszczyć tą meduzę... - odparła Brittany. - Ale Kayla, musisz mi obiecać jedno. Że nie będziesz krzyczeć...
-Dobra! Zrób to! Szybko!

Brittany użyła całej swojej mocy i wytworzyła w swoich dłoniach ogromną błyskawicę, którą rzuciła w potwora. Kayli też się oberwało. Ale nie krzyczała, kiedy zobaczyła, że potwór znika.

-Co właściwie zrobiłaś? - Spytałam zaciekawiona.
-Meduza to głównie galaretka elektryczna. I dlatego dobrze jest zwalczać żywioł, żywiołem.
-Dobra, nie mamy na to czasu! Szybko, zabierajmy się stąd - powiedziała poparzona Kayla

***

Położyłam rodziców spać, ci zasnęli jak zabici.
Uratowałam ich, to jest najważniejsze.

Weszłam do pokoju. Dziewczyny piły herbatę, zaśmiałam się cicho.
- Kayla, opowiedz coś o swoich rodzicach. - wydusiłam z siebie. - Ale jeśli nie masz ochoty mówić, to uszanuję to.
- Nigdy ich nie poznałam. Trafiłam do ciotki, Agdyi. Moja mama miała na imię Striada, a tata Wilcolm. Z tego co opowiadała mi ciotka, zmarli gdy miałam rok. Mama zawsze śpiewała mi różne piosenki. Moja ciocia ją znała, śpiewała mi ją zawsze przed snem. To było takie miłe z jej strony. Ile razy w szkole syreniej, miałam małe problemy z nauczenie się zaklęć. Inne syrenki mówiły zawsze,, Zastanawiam się jak to jest nie mieć rodziców, opowiesz Kayla?". Brittany zawsze była przy mnie i wspierała, dużo jej zawdzięczam.

***

Obudziłam się przed 7. Dziewczyny spały jak zabite. Czy to wszystko co się wydarzyło było snem? Już za chwile się przekonam. Szybko zeszłam na dół. O nie... Pusto... Ich sypialnia? Pobiegłam jak najszybciej. Też ich tu nie ma... Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do domu.

-Molly! - usłyszałam dobrze znany mi głos. To mama!
Pobiegłam ile sił w nogach i mocno ją przytuliłam.
-A mnie to już nie przytulisz? - zażartował tata.
-No chodź tu - uśmiechnęłam się i rzuciłam się mu na szyje. - Gdzie byliście?
-W sklepie. Dziś rano chcieliśmy coś zjeść. W lodówce nic nie było! Nawet nasz zapas krewetek! - No tak, pomyślałam. Jordan wyjadła nam jedzenie. Ale nie to się liczy. Ważne, że są cali i zdrowi.

-Miałam dziwny sen. O jakiejś meduzie. I że Jordan nas porwała - Odparła Mama. O nie... Co mam jej powiedzieć?
-To na pewno jakiś głupi sen. - powiedział tata
-Raczej koszmar - dodałam, próbując rozluźnić atmosferę.
-Córeczko.. Musimy Ci coś powiedzieć - zaczął tata
-Co takiego? - Spytałam. Jego wzrok był skupiony na mnie. Czyli to coś ważnego..
-Za godzinę idziemy na policje. Obawiam się, że Jordan coś się stało.
-Nie tato! Ona ma się świetnie! - Ups... No super, nie to chciałam powiedzieć..
-Co? Widziałaś ją? Molly! Przecież my tu ze strachu umieramy... - powiedział zdenerwowany tata a mama zanosiła się w płacz. Nie chce, żeby przeze mnie płakała.
-Nie mogę Wam powiedzieć... Obiecuje, że ją tu sprowadzę... - No super. Ale jak mam sprowadzić tu kogoś, kto chce zniszczyć cały świat i potrzebuje mnie do tego?

Julia - No jak widzicie po dość długiej przerwie, wracamy! 
Rozdział podoba mi się, jest taki pełen akcji. Do nowych czytelników: Jeśli jesteście nowi, to zapraszam was do czytania poprzednich rozdziałów. Cofnijcie się troszeczkę :) 
Życzcie nam dużo weny i pozostawcie komentarz! ;) 

Patryk - 

Brak weny się skończył. Razem z Julią wznawiam stare pomysły i wciąż wymyślamy nowe. Prawdziwa akcja dopiero przed nami.

8 komentarzy:

  1. Znów te opowiadania myślałam że to już koniec i nie będzie. Blog obyje się bez opowiadań. Każda z was zaczęła żadna nie skoczyła i nie mam zamiaru nawet go czytać bo i tak pewnie kolejne części będą za parę miesięcy. Lepiej jakby niebylo już tu opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, zadziwię cię.
      Ja napewno skończę. Rozdziały będą pojawiać się w soboty, zawsze. Jeśli Tobie nie podoba się, że ,a blogu są opowiadania, to nie czytaj i nie hejtuj. Pisanie opowiadań to moja pasja, więc jak dodam to będzie, jak nie to nie. Też mam swoje życie, i nie jest skazane na ciągłe pisanie opowiadań. Inne blogerki (nie na tym blogu) piszą opowiadania, ale też robią długie przerwy, a gdy wracają czytelnicy są szczęśliwi.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą Julia. Nie kończyłam, bo według Waszych komentarzy miałam nie pisać więcej. Ale opowiadania Julii są bardzo ciekawe i czytelnikom się podobają, więc przez jedną niezadowoloną osobę nie przestanie pisać. :)

      Usuń
    3. Paulina dobrze gada, polać jej :D

      Usuń
  2. Ja tam je lubię ale pewnie nie będziesz dodawać je systematycznie. Kiedyś tak pisałaś i nie trzymałaś słowa.
    /katty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem maszyną do pisania ;)
      Chodzę do 6 klasy i przygotowuję się do testów, a do tego dochodzi nauka. Rozdział 21 napewno, na 100% pojawi się w sobotę i tak już napewno pozostanie do końca 1 tomu. ;) Zachęcam do dalszego czytania! :)

      Usuń
  3. Nie czytałem twoich opowiadań wiec mi to obojętne czy bedziesz nadal pisać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zapraszam do czytania od pierwszego rozdziału jeśli masz taką ochotę :)
      Niedługo zrobię post z wszystkimi rozdziałami ;)

      Usuń

Copyright © Świat Disneya